Mieszkamy z Ł. w typowej amsterdamskiej kamienicy co oznacza, że jest to stary budynek z wszelkimi cechami charakterystycznymi. Do tych należą: wąskie fronty, duże okna, haki na dachu i krzywe ściany. Mimo to uważam, że to nadaje temu miastu klimatu, a wieczorami w wąskich uliczkach łatwo sobie wyobrazić czasy brudnej, ciemnej okolicy z pomyjami na ulicy. Boskość.
Pierwsze co możesz pomyśleć spacerując ulicami Amsterdamu to to, że architekci uwielbiali wąskie budynki z wielkimi oknami. Prawda jest taka, że nie bardzo mieli na to wpływ. Początkowe działki w mieście zostały tak podzielone, żeby jak najwięcej mieszkańców miało dostęp do kanałów. W końcu to one były środkiem komunikacji i transportu. Dodatkowo w XV wieku ktoś wymyślił, że będzie się mieszkańców rozliczać od szerokości budynku od ulicy. Ten co mógł najbardziej zaoszczędzić mieszkał na ulicy Oude Hoogstraat 22 i szerokość jego domu to 2.02 metra. Biorąc pod uwagę, że Holendrzy to najwyższy naród świata (ze średnią dla mężczyzn – 1,80 m), to jego właściciel raczej musiał wybić sobie z głowy stawianie łóżka pod oknem.
Drabiną do nieba
Wąskie fronty wepchnęły, więc wszystko wgłąb i tak typowe mieszkanie jest długie i ma okna z dwóch stron budynku. Co jeszcze ciekawe w tych konstrukcjach i zawsze zachwyca naszych gości to klatka schodowa. Jak mówimy, że mamy “typowe holenderskie schody”, każdy kto widział od razu wie, że:
- nie ma opcji windy
- schody są obite jakąś dziwną wykładziną
- jeśli masz stopę dłuższą niż 7 cm to nie postawisz całej na żadnym stopniu
- zaczynasz rozumieć dlaczego Holendrzy są szczupli – jeśli masz wnieść 2 siatki z zakupami na górę to po prostu nie zmieścisz się na szerokość
- słowo drabina może być prawie synonimem słowa schody
Tak więc odkąd mieszkamy w naszym wspaniałym mieszkanku raczej niczego nie zapominamy, a jeśli nie jest to coś kosmicznie istotnego to już się nie wracamy. Poza tym będąc w 7 miesiącu ciąży prawie szuram brzuchem o poprzedni stopień, więc tym bardziej staram się nie wchodzić niepotrzebnie tam częściej niż 2 razy w ciągu dnia.
Czy ten budynek zaraz runie?
Dlaczego niektóre budynki w Amsterdamie wyglądają jakby miały się zaraz zawalić? Zacznijmy od tego, że około jedna trzecia tego kraju znajduje się poniżej poziomu morza. Nasz budynek jest mniej więcej 0.4 m nad poziomem morza.
Tak więc słynne wiatraki jakie kojarzymy jako symbol tego kraju, to nie są młyny tylko właśnie pompy wodne. Podobno ok. 1000 pochodzących z XVII – XVIII wieku wciąż pełni swoją oryginalną funkcję. Żeby być w stanie mieszkać i budować na tak grząskim podłożu budynki były (i są) budowane na długich palach (kiedyś drewnianych, dziś cementowych). Tym starym, drewnianym, nikt oczywiście nie dał 300 letniej gwarancji, dlatego dzisiejszy Amsterdam wygląda jakby w niektórych momentach miał runąć na ziemię. Na szczęście domy postawione są w rządkach, co zapewnia im stabilność (dopóki oczywiście wszystkie stoją).
Wyobraźcie sobie kupno mieszkania w takim kultowym budynku. Z jednej strony ich cena jest kosmiczna, z drugiej nikt tak na prawdę nie wie, czy pod ziemią nie czai się zgniłe “jajo”, bo nie ma innego sposobu na sprawdzenie jakości pali jak tylko wykopanie dziury pod budynkiem. Dlatego wiele osób polega na pęknięciach na ścianach, które mogą być objawem osiadania budynku i opiniach specjalistów, którzy też przecież nie mogą dać 100% gwarancji.
Dlaczego Ikea powinna mieć wyższe ceny dla Holandii?
Spacerując po Amsterdamie i patrząc na budynki można się zastanawiać, czy oni są w ogóle poważni mieszkając na takich przechyłach. W starszej części miasta ciężko znaleźć rząd budynków, który nie prosi się o jakąś kontrolę bezpieczeństwa. Boczna krzywizna budynków to jedno, ale nachylenie do przodu to drugie co może się rzucać w oczy. Jest na to kilka teorii, dlaczego tak jest.
Po pierwsze jeszcze kiedy domy były drewniane takie wychylenie się górnych pięter miało zapobiegać laniu się deszczu na niższe piętra. Dla nas bardziej wiarygodnym jest, że podatek od powierzchni na jakiej stoi dom przyczynił się do takiego wyglądu. Podstawa może być wtedy mniejsza i tańsza, a górne piętra o kilka metrów więcej. Ostatnim wytłumaczeniem, jest to, że takie wychylenie ma zapewniać bezpiecznie przeprowadzki, o czym poniżej.
Co ma do tego wszystkiego Ikea? Pozwoliła oszukać wąskie klatki schodowe i pozbyć się używania haków. Każdy budynek z klatką schodową, jak nasza, ma na dachu zamontowany hak, który ma umożliwiać wkładanie do środka mebli. Nachylenie budynków pomagało w nierozwaleniu okien wszystkim sąsiadom podczas ich używania. Łatwo wyjmowalne i duże okna, to nie tylko światło dla tych tunelowatych mieszkań, ale też możliwość umeblowania mieszkania, wymiany pralki czy zrobienia remontu. Wydaje się, że pojawienie się mebli w częściach i koncepcja Zrób to sam wg Ikei to idealne rozwiązanie. Mimo popularności mebli z Ikei jeszcze dziś można zobaczyć, że wiele ludzi używa haków. Grube liny przewieszane są przez hak na dachu i jak na ściance wspinaczkowej jedna osoba na dole asekuruje ładunek, a ta w mieszkaniu odbiera go lub wypuszcza.
Jeśli mieszkańcy nie chcą korzystać z lin, bo bądź co bądź mimo wiszenia budynków nad ulicą nie są do końca poręczne i bezpieczne, mogą skorzystać z firm, które przyjeżdżają ze specjalną windą platformą i podnoszą ładunek na wysokość okna. Nasi nowi sąsiedzi z góry w ten sposób dostarczyli sobie wszystkie bagaże na 3cie piętro.
Domy-łodzie (Houseboats)
Pewnie jednym z ciekawszych zakwaterowań w mieście jest mieszkanie na kanale. Taki sposób mieszkania eksplodował po drugiej wojnie światowej, kiedy w tym maleńkim kraju pojawiło się znowu za dużo ludzi. Wtedy opcja mieszkania na wodzie (której jest tu pod dostatkiem) wydawała się całkiem dobrym pomysłem, ale dziś władze miasta starają pozbyć tych domów łodzi przez nieprzedłużanie pozwoleń na tą formę zakwaterowania. Z tego też powodu mieszkanie na takiej łodzi jest dość kosztowne. Jeśli wierzyć internetowi w Amsterdamie jest ok. 2500 domów na kanałach.
Kiedyś były to kwatery dla biedaków, dziś niektóre z barek wyglądają naprawdę luksusowo. Część z nich ma zaparkowane obok łodzie, kajaki, rowerki wodne. Na dachach założone ogródki, albo postawione donice z kwiatami. Dodatkowo już na lądzie przed łodziami znajdują się przestrzenie ogródkowe, a dziś minęłam taką, która przed wejściem miała….kurnik (!) (Dodam tylko, że mieszkamy na prawdę w jednej z bardziej centralnych dzielnic). Wszystkie zarejestrowane łodzie mają prąd, wodę i odprowadzenie ścieków.
Jeśli będziecie chcieli kiedyś spróbować sami takiej formy mieszkania, można wynająć taką szczególną kwaterę na houseboatrental >